W Zespole Szkół Powiatowych w Myszyńcu 30 listopada odbył się XIV Powiatowy Konkurs Ortograficzny o tytuł Mistrza Ortografii dla uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych.

Celem konkursu było rozwijanie umiejętności poprawnego pisania oraz podniesienie poziomu kompetencji ortograficznych.

W kategorii szkół podstawowych następujące miejsca zajęli:

1. miejsce – Łucja Łachacz – PSP w Wydmusach

2. miejsce – Franciszek Bastek – PSP w Myszyńcu

3. miejsce – Nikola Śniadach – PSP w Wydmusach

W kategorii szkół ponadpodstawowych następujące miejsca zajęły:

1. miejsce – Amelia Zadrożna – ZSP w Baranowie

2. miejsce – Maja Zadrożna – ZSP w Baranowie

3. miejsce – Joanna Skonieczna – ZSP w Myszyńcu

Tekst dyktanda dla szkoły podstawowej:

Z życia głogowskiego księcia

Za ósmą górą, za piętnastą rzeką leżał gród o nazwie Głogów. Władał nim od niedawna książę Sędziwój Nieduży. Przydomek miał swoje uzasadnienie w młodym wieku i niskim wzroście władcy głogowian. Duża korona opadała mu na ramiona i zazwyczaj stanowiła ozdobę szyi. Nasz nieletni władca co dzień musiał spożywać przyrządzane przez hinduskiego kucharza przeogromne ilości potraw. Najczęściej były to rozgotowane jarzyny posypane świeżo ściętą rzeżuchą, hektolitry żurawinowych i porzeczkowych kompotów, a także węgierski gulasz z dodatkiem bazylii, pieprzu i cebuli. Życie księciu uprzykrzał lokaj z Himalajów, który w poobiedniej porze wachlował władcę pachnącymi chusteczkami higienicznymi.

Pewnego poranka w pałacu zawrzało. Oto wpół do szóstej nadworny ogrodnik o imieniu Heliodor wtargnął na dziedziniec krużgankowy i jednym tchem wrzasnął jak opętany, że chwasty w okamgnieniu rozrastają się do przeogromnych rozmiarów. Książę Sędziwój Nieduży bez chwili wahania wydał stosowne zarządzenie. Uzbrojeni w narzędzia ogrodnicze dworzanie chyżo ruszyli do heroicznej walki z parzącą pokrzywą, długolistnym perzem i kłującym ostem. Po upływie półtorej godziny oczom wszystkich ukazał się uroczy pejzaż: przystrzyżone krzewy bukszpanów, pnącza herbacianych róż, rzędy hiacyntów, chabrów i białych lilii. Uroku dopełniły długonogie charty i cętkowane wyżły, które skorzystały z panującego chaosu i z gracją zasiadły na ścieżce pomiędzy tują a jałowcem.

Nazajutrz okazało się, że pomocnik ogrodnika podlał wszystkie rośliny wodą z życiodajnego źródła. Tylko dlaczego zadziałała ona wyłącznie na chwasty?

Tekst dyktanda dla szkół ponadpodstawowych:

Mrzonki pożądliwych rzezimieszków w chaszczach

Stalowoszary zmierzch na rubieżach Laponii. W oberży ćwierć-Skandynaw w towarzystwie zgrai pseudowikingów rzucił w euforii: „Skarb tuż-tuż, więc na razie nie mórzmyż się głodem, bom nienażarty!". Toteż w okamgnieniu spożyli gulasz z parzonymi jarzynami, po czym chwytali wpół na wpół przerażone cud-dziewczyny. Naraz chimeryczny, hardy tubylec krzyknął: „Toż to hulaki!” Z naprzeciwka jego kompani spode łba spozierali na obskurnych nietutejszych, jakby rozważając, jak by ich przepędzić. Na pewno doszłoby do handryczenia się, lecz z nagła umknęli hurkoczącym hyundaiem wzdłuż rzeczułki, przez gęsto rosnące, prawie że dojrzałe jeżyny. Zatrzymawszy się w pół drogi, półklęczeli w półmroku nad ćwierćkilometrową otchłanią. Czyżby szlak donikąd? Chuderlawy hipochondryk o wyglądzie charta omalże nie zemdlał. Herszt ukoił go słowami: „Bez histerii, zapewne niezadługo będziemy multimilionerami!" Tymczasem z oddali raz po raz słychać było szybkostrzelną trójlufkę, rzężenie, charkot. Twarz przywódcy tej kompanii zszarzała. „Niechżeż sczeznę, jeśli to nie tabun angloarabów. Czyha niebezpieczeństwo!" — wrzasnął Lapończyk. Wszyscy, przerażeni nie na żarty, wrzeszcząc wniebogłosy, czmychnęli. Znienacka wychynęła służba Interpolu. Głównodowodzący huknął: „Skuć ich!”. Nasz bohater w potężnej chandrze jęknął półgębkiem: „Hart ducha nadaremny, trud poszedł wniwecz, na darmo".